Olga & Łukasz

Ślub jak z bajki Olgi i Łukasza

Piękny ślub w ogrodzie Hotelu Belfort z cudowną oprawą muzyczną, bezglutenowe słodkości, szalona Pani Młoda, Pitbull, zwariowany barman i my Dj/Wodzirej Bellwether – Barney Stinson powiedziałby „It’s gonna be Legendary!” I tak właśnie było! 

Wszystko zaczęło się bardzo niewinnie i spokojnie w urokliwym miejscu przy melancholijnym brzmieniu skrzypiec gdzie Olga i Łukasz powiedzieli sobie „tak”! Ale czy na pewno ?

Tego nie wiemy! Ponieważ w najważniejszym momencie całej ceremonii nagle przestał działać mikrofon który miał za zadanie nagłośnić całą ceremonię. Para Młoda znajdowała się na niewielkiej wyspie na środku stawu więc goście nie mieli szansy aby swobodnie usłyszeć bez nagłośnienia wypowiadane słowa Nowożeńców. I w rzeczywistości  nikt z gości nie usłyszał w całości słów przysięgi. Co się stało? Okazało się że stacja mikrofonu Pana, który był odpowiedzialny za nagłośnienie ślubu – była zbyt słaba i nasze mikrofony zajęły jej częstotliwość. Rada dla przyszłych Par! Pamiętajcie aby kwestie nagłaśniania powierzać profesjonalistom oraz informować o tego typu zagadnieniach osoby prowadzące Waszą uroczystość aby zapobiegać takim niespodziankom.

Oczywiście dany incydent nie maił żadnego pływu na fantastyczną atmosferę tego dnia. A to co się wydarzyło tej nocy zostanie w naszej pamięci na zawsze.

Tuż po oficjalnym przywitaniu Pary Młodej oraz wszystkich gości wszyscy poczuli pełną swobodę i każdy znalazł coś dla siebie. Na zewnątrz była piękna pogoda więc większość gości  bez chwili namysłu opuściła salę aby na zewnątrz korzystać z uroków otoczenia hotelu. Inni nie tracąc czasu zaczęli oblegać Drink Bar Imperium Weselne w obsadzie dwóch świetnych barmanów Szymon i Patryka. To właśnie na tej imprezie poznaliśmy Patryka, który momentami bardziej był wodzirejem niż barmanem – człowiek petarda! Nasze zdjęcie w tle na facebook’u ukazuje jego sylwetkę oraz naszą nietypową współprace na tej imprezie. Więcej o nich później!

I tak wesel toczyło się własnym życiem aż do zmroku. Czas całkowicie poświęcony na celebrowanie chwili, długie rozmowy itp. Dodam że Olga i Łukasz na co dzień mieszkają w Anglii więc wszyscy potrzebowali tego czasu na spokojne rozmowy przy cichej muzyce. W pewnym momencie nawet padło z moich ust stwierdzenie: „to będzie najgorsze wesele w sezonie…” Jednak gdy zapadł zmrok a alkohol zaczął działać (nie mam pojęcia co chłopaki dosypywali do drinków, ważne że działało…) charakter imprezy całkowicie się zmienił. Jakby w jednym momencie wszyscy odczuli  pragnienie stworzenia nieziemskiej imprezy! Pełny parkiet, wspólne zabawy i animacje taneczne sprawiły że czas tej nocy zatrzymał się w miejscu. Goście jak i cała obsługa wesela (oczywiście włącznie z didżejem, wodzirejem, barmanami a nawet fotografem) chcieli aby ta noc wiecznie trwała! Mimo że oprawę muzyczną gwarantował nasz Dj Fanta to wśród gości był Pan Andrzej, który również aktywnie angażował się w sferę muzyczną tego wesele i wielokrotnie wspólnie razem muzykowaliśmy co spowodowało że niektórzy mieli wątpliwości czy przypadkiem nie jesteśmy zespołem weselnym.

Naszym barmanom tak się spodobała zabawa,  że zostali z nami aż do 3 rano mimo że zgodnie z umową mieli być tylko do godziny 1:00.

Gdy dla nas wesele dobiegło końca o godzinie 5:00 i zaczęliśmy się pakować nagle przy stole Pary Młodej powstał zespół na czele z Panem Andrzejem, który przez cały czas naszego pakowania śpiewał wszystkie hity muzyki popularnej a cała reszta akompaniował na talerzach za pomocą sztućców! Naturalnie z krótkimi przerwami na przepłukanie gardeł nieco mocniejszym trunkiem. Coś niesamowitego! Takie wesela lubimy najbardziej!